Informacje

Zapchana linia autobusowa 192, jeżdżąca dwa, trzy razy na godzinę, lub strefowa 208. Taksówka za kilkadziesiąt złotych albo podróż autobusem firmy Rad-tur (tylko z jednego miejsca w Krakowie). To na razie jedyne sposoby dotarcia na podkrakowskie lotnisko Balice.

Autobusów tyle samo

Jedyna rada to zwiększenie częstotliwości kursowania autobusów albo stworzenie specjalnej linii tylko na lotnisko - tak robi się na całym świecie.

- W najbliższym czasie nie planujemy żadnych zmian - informuje rzecznik Zarządu Dróg i Komunikacji Filomena Serwin. Nie widzi możliwości zwiększenia liczby autobusów do Balic. Uważa, że dla mieszkańców Woli Justowskiej alternatywą jest linia 152. - MPK zlikwidowało linię X08, bo była deficytowa. Wprowadzanie kolejnej specjalnej nie ma sensu. Kursy firmy Rad-tur do Balic są na granicy opłacalności, dlaczego lepiej ma być w autobusach MPK. Tym bardziej że trzeba by wprowadzić droższe bilety - wyjaśnia Serwin.

Pachnące taksówki

Taksówka byłaby najlepszym sposobem dojazdu na lotnisko, gdyby nie cena (ok. 50 zł). Jednak podróżni narzekają i na nie. - Pod dworcem są tylko taksówki sieci 919, ale i tych często brakuje. Czekałem dwadzieścia minut, żeby którąś złapać. Jest ich po prostu za mało - żali się Tomasz Zięba, często latający do Wiednia.

- To nieprawda - protestuje szef sieci 919 Marek Sikora. - Do obsługi Balic mamy blisko 60 samochodów. Wyjaśnia, że nie każdy taksówkarz może tam pojechać. - Ważny jest standard obsługi. Taksówkarz wyznaczony na lotnisko ma mieć czysty i pachnący samochód. Oczywiście musi być pod krawatem - opisuje Sikora.

Taksówek nie przybędzie, bo żadna z sieci nie stara się o parking pod lotniskiem. Po drugie: - Mało która sieć ma tyle taksówek, żeby odesłać część tylko do obsługi lotniska - wyjaśnia Romuald Huszczo, prezes sieci Wawel.

Czekamy na peron

Nadzieją było połączenie kolejowe z Dworcem Głównym. Pierwsze kursy miały się odbyć 10 grudnia. Nic z tego. Pociągi bez przeszkód mogą przejechać, ale... nie ma gdzie wysadzić pasażerów. Do terminalu brakuje pół kilometra torów, a budowa tymczasowego peronu (nie mówiąc o docelowym) odwleka się ze względu na ciągłe zmiany właścicieli działki, na której ma powstać. - W połowie przyszłego roku możemy się spodziewać połączenia kolejowego z lotniskiem - stwierdza wicemarszałek województwa małopolskiego Witold Śmiałek. - Oczywiście taki termin to porażka - przyznaje. Zakłada, że w najgorszym przypadku na brakującym odcinku torów wagony będą zastępowane autobusami.

Jak się to robi na świecie?

Naczelną zasadą porządkującą ruch między lotniskami a miastem jest nieobsługiwanie mieszkających po drodze ludzi. Oni mają do dyspozycji podmiejską komunikację, która z kolei nie dociera na lotnisko. Odjeżdżające bezpośrednio spod lotnisk pociągi i autobusy zatrzymują się dopiero na stacji docelowej. Z reguły jest to ważny węzeł komunikacyjny położony w sąsiedztwie centrum.

Z paryskiego lotniska Orly do centrum kursuje co pięć minut metro Orlyval. Autobusem Orlybus (co 10 minut) można się dostać na jeden z wielu dworców przesiadkowych połączonych z ważnymi węzłami komunikacyjnymi Paryża. Bilety kosztują odpowiednio 8,90 i 5,80 euro.

Z podberlińskiego lotniska Berlin Schoenefeld jeździ co 15-20 minut szybka kolejka S-bahn (cena biletu 1,40 euro).

Z lotnisk oddalonych od centrów miast (Beauvais - 70 km od Paryża, Charleroi - 40 km od Brukseli, Luton, Stansted, Gatwick - od 45 do 80 km od Londynu) kursują specjalne pociągi lub autobusy skomunikowane z miejską siecią. Ceny biletów wahają się od 10 do 15 euro (w Londynie ok. 13-15 funtów).

źródło: Gazeta Wyborcza