Informacje

- Anglicy doskonale wiedzą, czego chcą, a nasze rozmowy - choć wstępne - są już bardzo konkretne - mówi Artur Kulbat, prezes miejskiej spółki komunikacyjnej w Piotrkowie po ostatniej wizycie przedstawicieli Arrivy. - Spotkaliśmy się też na międzynarodowej konferencji w Poznaniu, ale wiążące decyzje zapaść mogą dopiero po spotkaniu z władzami miasta, bo to prezydent, nie ja, będzie miał decydujący głos w sprawie prywatyzacji spółki.

Piotrków, położony u zbiegu najważniejszych szlaków komunikacyjnych w kraju, jest regionem szczególnie pożądanym, a nawet strategicznym dla firmy transportowej. Ostateczna decyzja o ewentualnym wykupieniu MZK zapadnie nie później niż na początku przyszłego roku.

- Im bliżej wyborów, tym moment będzie mniej odpowiedni, ze względu na kampanię - wyjaśnia Kulbat. - Ponadto w przetargu na świadczenie usług przewozowych, jaki miasto ogłosi w lutym, emzetki mogłyby startować z zapleczem nie do pokonania.

Na razie miasto dopłaca do zakładu kilka milionów rocznie, co stanowi refundację biletów ulgowych. Prywatyzacja w przypadku emzetek oznaczałaby nie tylko oszczędności w miejskim budżecie, ale też niższe koszty usług, a więc w efekcie tańsze bilety, bo gigant w rodzaju Arrivy jest w stanie rozłożyć i ograniczyć do minimum koszty zarządzania. Wymieniony zostałby także tabor.

Nie obyłoby się jednak bez redukcji zatrudnienia.

- Nie bałbym się jednak masowych zwolnień, bo Arriva znana jest z tego, że nie przeprowadza głębokiej restrukturyzacji - dodaje Kulbat.

Arriva wozi pociągami pasażerów na północy Anglii, w Walii, Holandii i na Półwyspie Jutlandzkim w Danii. Posiada linie autobusowe także w Portugalii, we Włoszech, Niemczech i jeśli wejdzie na polski rynek, to w regionie piotrkowskim nie skończy na miejskiej komunikacji. Wiadomo, że do prywatyzacji od dawna przygotowuje się Przedsiębiorstwo Państwowej Komunikacji Samochodowej w Piotrkowie.

- Myślę, że będą dążyć do przejęcia także komunikacji międzymiastowej - przypuszcza Kulbat.

źródło: Dziennik Łódzki