Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

Gapowicze stoją w kolejkach

Maciej Janiak, Głos Szczeciński,

dodane przez MQ; zmodyfikowane

Rekordzista wyjął wczoraj z kieszeni 1220 złotych i opłacił zaległe kary za jazdę na gapę. Szczecinianie z długiem za jazdę bez biletu szturmują kasy, by nie trafić do Krajowego Rejestru Długów.
Zaległości pasażerów na gapę wobec Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego wynoszą kilka milionów złotych. To przez to, że przyłapani w komunikacji miejskiej bez biletu nie zapłacili w terminie kar. Miasto pieniądze chce odzyskać, więc kilka tygodni temu podpisało umowę z Krajowym Rejestrem Długów. Wystarczy, że zalegasz ZDiTM 200 zł, a możesz trafić na czarną listę osób, którym bank potrafi odmówić kredytu, a sklep sprzedaży tostera na raty.

Ruch w interesie

O planach ZDiTM "Głos" pisał pierwszy. Już po pierwszej publikacji część gapowiczów postanowiła spłacić dług. Jednak to, co dzieje się od kilku tygodni można nazwać szturmem do kasy.

- W porównaniu z poprzednimi miesiącami odnotowaliśmy ok. 40 proc. wzrost wpływów z racji opłacenia zaległych kar za jazdę bez biletu - mówi Andrzej Kuc, kierownik działu kontroli biletów ZDiTM. - Jest duża liczba pasażerów, którzy dzwonią, piszą, przychodzą i pytają o to, czy nie mają wobec nas zaległości i jakiego rzędu to jest dług.

Codziennie dopytuje się o to od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Kilka osób przychodzi i płaci. Rekordzista miał na koncie sześć niezapłaconych kar. Przyszedł i zapłacił od ręki kilkaset złotych.

Kupią bilety?

Niektórzy po sprawdzeniu ile są winni obiecują, że przyjdą po wypłacie. Inni pamiętają, że kiedyś coś płacili, ale pytają, czy nie są winni jeszcze za coś.

- Skuteczność narzędzia, które mamy, po trzech tygodniach można ocenić jako bardzo dobrą - nie ukrywa Andrzej Kuc. - To jest dziś dobre dla windykacji długów, ale w przyszłości zapewne wpłynie na zwiększenie sprzedaży biletów.

Pierwsi dłużnicy trafią do rejestru już w lutym. ZDiTM rozsyła teraz zawiadomienia o zaległości. Gapowicza można wpisać po upływie 31 dni od daty wysłania listu poleconego. Jest więc czas, by dług uregulować. To, że nie przyjmie się listu, nie oznacza, że nie trafi się na listę. Przepis mówi, że zawiadomienie trzeba wysłać listem, nie ma nic o potwierdzeniu odbioru. To ukłon w stronę wierzycieli.

Andrzej Kulik z Krajowego Rejestru Długów:

- Osoba, która znajdzie się w KRD może napotkać duże utrudnienia przy korzystaniu z usług finansowych, np. leasingu, zakupu na raty, czy uzyskania kredytu. Podobnie może być z korzystaniem z usług telekomunikacyjnych. Klient może spotkać się choćby z odmową zakupu telefonu w promocji. Oczywiście nie musi być tak, że będzie odmowa, bo banki same podejmują decyzję, ale mogą sprzedać kredyt z droższym oprocentowaniem lub domagać się żyrantów. Przedsiębiorca, który jest w rejestrze, może mieć kłopot z wynajmem lokalu, bo agenci nieruchomości też korzystają z rejestru. Poza tym niektórzy przedsiębiorcy sprawdzają kontrahentów, mogą domagać się dodatkowych zabezpieczeń, płatności w gotówce. Z naszych ankiet wśród przedsiębiorców wynika, że 58 proc. dłużników pieniądze oddaje. Skuteczne jest samo ostrzeżenie, że ktoś w KRD może się znaleźć.

źródło: Głos Szczeciński

2 komentarze