Informacje
Olsztyn: Bilet "trasowany" to przywilej pasażera
ej, Gazeta Wyborcza,
dodane przez Jacek
Po naszej publikacji o dziwnych zasadach dotyczących sprzedaży biletów na konkretną trasę - od przystanku do przystanku - przewodniczący Rady Miasta zapowiada, że będzie starał się o poprawę uchwały dotyczącej biletów. Nie wiadomo jednak, czy mieszkańcy na tym skorzystają.
O co tu chodzi? Wczoraj pisaliśmy o kłopotach z kupieniem miesięcznego biletu trasowanego za 54 zł - przy zakupie musimy w MPK okazać zaświadczenie uzasadniające naszą podróż w danym kierunku, np. zaświadczenie z pracy albo np. od lekarza, albo księdza z parafii. Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący Rady Miasta, tłumaczy to tym, że bilety refunduje miasto, dlatego przysługuje tylko pracującym. MPK dodaje jednak, że także tym, którzy jadą do kościoła czy lekarza. Skąd różnice? Uchwała radnych, która reguluje prawo do zakupu biletów refundowanych, mówi: "Bilet trasowy ważny na odcinku pomiędzy miejscem zamieszkania a docelowym miejscem dojazdu (do pracy, nauki itp.), przysługuje na podstawie dokumentu stwierdzającego miejsce zamieszkania i docelowe miejsce pracy". Pies jest pogrzebany w "itp.".
Po naszych interwencjach Zbigniew Dąbkowski zapowiedział: - Wystąpię o uszczegółowienie uchwały, w którym jednoznacznie określimy grupy, których dotyczy. Dziś nie wiem, kto będzie mógł jeździć i nie chcę składać żadnych deklaracji.
Co z olsztyniakiem, który opiekuje się kimś starszym, chorym i często do niego jeździ? - Taka osoba nie ma zaświadczenia o miejscu dojazdu, potwierdzonego pieczęcią. I może kupić sieciówkę albo liniówkę - mówi Krzysztof Zienkiewicz, rzecznik MPK.
Ta są jednak droższe. Ale rzecznik MPK pociesza, że jeśli ktoś jeździ do chorego leżącego w szpitalu, to zaświadczenie może wystawić szpital. I wtedy mamy bilet trasowany!
Jak to się robi w innych miastach?
źródło: Gazeta Wyborcza
brak komentarzy