Informacje
Bydgoszcz: Nie będzie strajku kierowców MZK
Dawid Maćkowski, Gazeta Wyborcza,
dodane przez djdark
Nie będzie też blokady zajezdni w Nowy Rok. Protesty związkowców sprawiły, że spółka nie wynajmie autobusów konkurencji, tylko od razu je sprzeda. Miejskie Zakłady Komunikacyjne stracą na tym 300 tys. zł.
Konflikt w MZK trwa od kilku miesięcy. Ostatnio przybrał na sile. Miejski przewoźnik przegrał przetarg na obsługę dochodowej linii 69, a dodatkowo zgodził się wypożyczyć autobusy zwycięskiej firmie Mobilis. W grę wchodziły 22 pojazdy, w tym cztery nowoczesne MAN-y. Po trzymiesięcznym wynajmie wszystkie miały być sprzedane. - To dla nas korzystny układ - przekonywał Witold Dębicki, dyrektor MZK.Inne zdanie na ten temat mieli jednak pracownicy, którzy zorganizowali nawet referendum w sprawie wniosku o odwołanie Dębickiego. Według nich, dyrektor działa na szkodę firmy. Za odejściem Dębickiego było ponad 90 proc. głosujących. Jednocześnie pracownicy zapowiedzieli strajk ostrzegawczy i blokadę zajezdni, która uniemożliwi przekazanie autobusów Mobilisowi.
Wczoraj doszło do przełomu. Okazało się, że z powodu protestów pracowników z umowy postanowił wycofać się Mobilis, który nie chciał doprowadzić do strajku. - Przedstawiciele firmy powiedzieli, że mogą kupić autobusy z innego miasta. Na szczęście udało mi się ich udobruchać i doprowadzić do sprzedaży pojazdów bez okresu wypożyczenia. To jednak sprawia, że stracimy 300 tys. zł. Właśnie tyle Mobilis zapłaciłby za wynajem autobusów zanim kupiłby je od nas - mówi Dębicki.
Mimo strat finansowych związkowcy są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. - Cieszymy się, bo Mobilis zrezygnował z nowoczesnych MAN-ów i kupił tylko stare Jelcze i Ikarusy. To zdrowszy układ niż oferta wypożyczenia - pozbywamy się tylko tej części taboru, która i tak nie jest nam potrzebna - przekonuje Andrzej Arndt, szef związkowców, i dodaje, że w obliczu takiego obrotu spraw nie będzie zapowiadanego na dziś strajku ostrzegawczego, ani blokady bram zajezdni w Nowy Rok, kiedy Mobilis miał odebrać autobusy.
Ocieplenie stosunków na linii dyrekcja MZK - związkowcy jest jednak chwilowe. Pracownicy cały czas domagają się odwołania Dębickiego. - Mamy nadzieję, że sam zrezygnuje. W innym przypadku będziemy musieli zgłosić się do zarządu spółki i przekonywać, że Dębicki nie nadaje na to stanowisko. Powinien go zastąpić prawdziwy, prężny menedżer, mający wizję rozwoju firmy - mówi Arndt.
Groźbami pracowników nie przejmuje się sam dyrektor. - To ich problem. Ja do dymisji podawać się nie zamierzam. Nie widzę takiej konieczności - ucina.
źródło: Gazeta Wyborcza
możliwość komentowania została wyłączona