Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

Szczecińscy tramwajarze wieszają wandali

Andrzej Kraśnicki jr, Gazeta Wyborcza,

dodane przez techno; zmodyfikowane

Szyba tramwaju pomazana czarnym mazakiem. Obok przyklejona kartka ze zdjęciem chłopaka w jasnej kurtce i odręczny napis: "To dzieło tego artysty". Pracownicy MZK sami zaczęli walczyć z wandalami.
To oddolna inicjatywa szczecińskich tramwajarzy. Tłumaczą, że mają dość niszczenia i dewastowania wozów. Będą wywieszać na publiczny widok każdego wandala, którego uwiecznią kamery. Pierwszy już wisi. Od grudnia w części tramwajów działa monitoring.

Miarka przebrała się kilka dni temu. Na trasę wyjechał wówczas skład z nowiutką przyczepą. To była jej pierwsza jazda z pasażerami po mieście. Wieczorem, po zjeździe do zajezdni, motorniczy jak zwykle obszedł swój pojazd. W nowym wagonie spory kawałek szyby i część fotela były pomazane czarnym pisakiem.

- Szlag go trafił - mówi Ryszard Tamm, kierownik zajezdni Pogodno. - I nie tylko jego. Moi ludzie włożyli wiele wysiłku w to, by nowe przyczepy wyjechały na trasę idealnie czyste.

Pracownicy zajezdni zawzięli się. Rozpoczęli własne śledztwo, żmudne, ale skuteczne - w wagonie zamontowane były kamery. Ryszard Tamm wyciągnął z kabiny motorniczego "czarną skrzynkę" z zapisem wydarzeń z 29 grudnia. Zasiadł przed komputerem i przez kilka godzin uważnie wpatrywał się w obraz z ośmiu kamer rozmieszczonych w obu wagonach. I dopatrzył się.

Jest 29 grudnia, kilkanaście minut po godzinie 14. Na Basenie Górniczym do drugiego wagonu wsiada trzech młodych chłopaków. Ten w białej kurtce dziwnie przytula się do okna. Rozgląda się na boki. Potem prawą ręką wykonuje jakieś ruchy. Mija kilka minut, chłopak wysiada na placu Żołnierza. Szyba, przy której siedział chłopak, była czysta. Teraz pomazana jest pisakiem.

Ryszard Tamm robi stopklatkę, gdy wandal stoi już przy drzwiach. Jakość kolorowego obrazu na ekranie komputera jest doskonała. Twarz osobnika widać ze szczegółami.

- Dalej sprawą zajmą się już nasi prawnicy. Chcemy, by ten wandal poniósł konsekwencje tego, co zrobił - zapowiada kierownik zajezdni.

Ale na tym nie koniec. Motorniczy zniszczonego tramwaju wydrukował zdjęcie i powiesił na pomazanej szybie wagonu. Strzałka wskazuje sprawcę i prowadzi do podpisu: "To dzieło tego artysty". Wydruk jest marnej jakości, ale kto zna wandala, rozpozna go bez trudu. Tak ozdobiony tramwaj kursował w czwartek na linii 12, jednej z najbardziej zatłoczonych w mieście.

Pracownicy zajezdni tłumaczą, że to nie tylko kara, ale przede wszystkim "reklama" systemu monitoringu w tramwajach. I ostrzeżenie przed podobnymi występkami. Pomysł nie jest zresztą nowy. W Polsce było już głośno o właścicielach sklepów, którzy wywieszali w witrynach zdjęcia złodziei uchwyconych w akcji przez system monitoringu. Policja ostrzegała wówczas, że naruszane jest w ten sposób prawo do ochrony wizerunku.

- Adresu i numeru kołnierzyka nie podajemy - tłumaczy Ryszard Tamm. - A jeśli ten wandal ma do nas teraz pretensje, to zapraszam na spotkanie. Chętnie wyliczymy mu nasze straty.

W tym przypadku mogą być ocenione na kilkaset złotych (czyszczenie specjalnymi środkami, ewentualna przerwa w kursowaniu). A to i tak wyjątkowo "niegroźny" przypadek. Kiedy w czwartek byliśmy w zajezdni, jej pracownicy pokazali nam kilkanaście kolejnych, świeżo oszpeconych wozów. Jeden miał poplamiony cały bok.

- To resztki sprayu, którego nie udało się doczyścić - tłumaczył jeden z pracowników zajezdni. - W półtorej minuty na pętli w Lesie Arkońskim wandale pomalowali całą burtę wozu.

Kilka dni temu to samo spotkało wagon na pętli na Krzekowie.

Dyrekcja MZK nie ingeruje w działania pracowników. - Rozumiemy złość naszych pracowników, którzy naprawdę starają się o to, by pasażerowie jeździli w czystych wagonach - mówi Zbigniew Dąbrowski, rzecznik MZK.

Dla Gazety

Dariusz Niebieszczański

prawnik


Pracownicy MZK w odpowiedzi na bezprawie odpowiedzieli bezprawiem. Niewątpliwie osoba widoczna na zdjęciu wywieszonym w tramwaju mogłaby pozwać firmę za posługiwanie się jej wizerunkiem bez odpowiedniej zgody. Oczywiście w tej sytuacji zasadne jest pytanie, czy odważyłby się to zrobić. Jego roszczenia nie zamykałyby bowiem MZK drogi do dochodzenia przed sądem swoich roszczeń wobec tej osoby. W przyszłości MZK powinno jednak w odpowiedzi na naruszenie swoich dóbr skorzystać z możliwości, jakie daje prawo.

ks. Tadeusz Kłapkowski

proboszcz w parafii w Stargardzie Szczecińskim (w swojej poprzedniej parafii w Zdrojach z ambony ogłosił nagrodę za wskazanie wandali, którzy zniszczyli rzeźbę na placu przy kościele)


Mam wątpliwości co do oceny moralnej takiej akcji tramwajarzy. To co ja zrobiłem, pozwalało przecież zachować anonimowość sprawców, bo ogłosiłem tylko, że poszukujemy ich, a nazwisk z ambony nie podawałem. Tymczasem w tym wypadku mamy do czynienia z napiętnowaniem i skazaniem tych ludzi na społeczną banicję. A grzech pozostaje ukryty, nie jesteśmy od tego, by mówić o nim publicznie. Z drugiej strony rozumiem pracowników zajezdni, że są bezsilni wobec bezkarnego prawie dewastowania pojazdów i być może nie widzą innej możliwości zapobiegania temu procederowi.

not. marc, akr

Czekamy na Wasze opinie

Czy pracownicy MZK postępują słusznie? Czy w obronie naszej, publicznej własności mogą naruszać prawa jednostki? Czy można inaczej skutecznie walczyć z wandalizmem? Jak? Piszcie: listy@szczecin.agora.pl, dzwońcie: Andrzej Kraśnicki jr 091 481 83 18

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona