Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

Nie jechałem na gapę - byłem w Norwegii

Marek Rudnicki, Głos Szczeciński,

dodane przez Bauer; zmodyfikowane

Marek Korsak mieszka i pracuje w Norwegii. Ma zapłacić karę za jazdę na gapę w Szczecinie. Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie oskarża go o jazdę bez biletu oraz straszy komornikiem i Krajowym Rejestrem Długów.
- Jestem bezradny wobec postępowania szczecińskich urzędników z ZDiTM - twierdzi Marek Korsak. - Żaden argument do nich nie trafia. Ani logiczny, ani merytoryczny. Oni wiedzą swoje.

Kłania się znajomość geografii



Kontrolerzy ZDiTM złapali 23 października ub.r. o godz. 19.16 mężczyznę, który jechał bez biletu autobusem linii 78.

- Po tym ZDiTM przysłał na mój domowy adres pismo z nadrukiem Krajowego Rejestru Długów żądające ode mnie uiszczenia kary za jazdę bez ważnego biletu - opowiada Marek Korsak. - Wynikało z niego, że niby spisano mnie z mojego dowodu tożsamości, co nie jest możliwe.

Pan Marek nie zgubił swojego dowodu osobistego. Nikomu też go nie użyczał. Nosi go przy sobie.

- Pracuje w firmie Fosdalen Industrier AS w Norwegii w systemie 2 tygodnie pracy, dwa tygodnie przerwy - wyjaśnia. - W tym czasie, gdy ponoć jechałem na gapę w Szczecinie, w rzeczywistości pracowałem w Norwegii od 3 do 30 października. Przejazd z miasta Stort, gdzie mieści się firma, do Polski nie zajmuje chwili. Nie mogłem więc wpaść na godzinę do kraju, przejechać się na gapę i wrócić do Norwegii. To jest fizyczną niemożliwością.

Jak nie kijem go, to pałką



Odwołał się do ZDiTM. Po tym otrzymał kolejne pismo, w którym urzędnik ZDiTM stwierdził, że "nie znajduje podstaw do anulowania nałożonej opłaty".

- Podczas naszych wyjaśnień w ZDiTM zażądano od męża poświadczenia pracy w Norwegii - mówi zdenerwowana sytuacją żona Marta.

- Poszedłem więc do dyrektora personalnego mojej firmy, Ola Kr. Folladala, by wystawił mi dokument stwierdzający, w jakim okresie byłem w pracy - opowiada pan Marek. - Ten dokument przedstawiłem w ZDiTM. Myślałem, że to wreszcie załatwi sprawę. Zrobiłem to, co chcieli. Byłem jednak w błędzie, nie doceniając inwencji urzędników.

Nie ma odrzutowca



ZDiTM mimo otrzymanego dokumentu z Norwegii wysunął argument, że pan Marek w dniu kontroli "okazał" kontrolerom ten sam dowód, co podczas późniejszych wyjaśnień w biurze.

- Śmieszna jest dla mnie genialne spostrzeżenie jednego z pracowników, który stwierdził, że mogłem sobie wrócić z Norwegii do domu i wówczas mnie złapano - mówi pan Marek. - Nie wiem, jakie ci ludzie mają wykształcenie i pojęcie o geografii, ale nie jest to fizycznie możliwe. Chyba, żebym dysponował prywatnym odrzutowcem, a na to mnie nie stać.

Przecież straciłby pracę



- Mąż wracając na własną rękę, w terminie nie ustalonym z pracodawcą, od razu straciłby pracę - dodaje pani Marta. - Jego powroty do kraju muszą być bowiem uzgadniane z pracodawcą, który zapewnia przeloty do kraju i to tylko w określonym terminie. Do urzędników żaden jednak argument nie trafia.

Na pytania wysłane do ZDiTM do chwili oddania materiału do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

źródło: Głos Szczeciński

możliwość komentowania została wyłączona