Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

Na ulice Szczecina nie wyjechały tramwaje

Mariusz Rabenda, Gazeta Wyborcza,

dodane przez MQ; zmodyfikowane

- We wtorek o 3.40 zadzwonił do mnie dyrektor MZK, że tramwaje nie wyjadą. Gdy przed czwartą byliśmy w firmie, okazało się, że to coś gorszego niż spodziewany strajk - mówi Paweł Tarczyński, dyrektor Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego. - Szczęście w tym całym nieszczęściu, że na wypadek strajku mieliśmy opracowany schemat komunikacji zastępczej.
Pierwsze autobusy zastępujące tramwaje wyjechały na trasę z półgodzinnym opóźnieniem w porównaniu z normalną komunikacją tramwajową. Rano na trasach zastępczych kursowało 28 autobusów ze szczecińskich spółek autobusowych.

- Wszystkie oddałem. Na placu zostały mi trzy zepsute wozy - mówi Włodzimierz Sołtysiak, prezes spółki SPA Dąbie.

SPA Dąbie była w tej korzystnej sytuacji, że dochodził tu prąd, a do tego zajezdnia ma własną stację paliw. W lewobrzeżnym Szczecinie dystrybutory na stacjach były nieczynne. Widzieliśmy nawet, jak na bezobsługowej stacji Neste wściekły kierowca kopał dystrybutor, który nie chciał wydać paliwa.

Przed południem komunikację zastępczą obsługiwało dodatkowo 15 autobusów z PKS Gryfice i Szczecin. Mimo tego, rano w deszczu i chłodzie sporo ludzi czekało na autobus kilkanaście minut albo więcej. - W pierwszej chwili podejrzewałem, że to znów strajk tramwajarzy, ale kierowca autobusu powiedział, że to awaria prądu. U mnie w domu też nie było, ale nie spodziewałem się aż tak dużej awarii - mówi Krzysztof Zdunek, jadący spod stoczni na Gumieńce.

Mniej szczęścia miała pani Anna Brylowska: - Czekałam przed 9 z 30 minut na tramwaj i żadnego sygnału nie było. Dopiero jeden z panów mi powiedział, bym nie czekała, bo się nie doczekam.

- Zabrakło informacji na przystankach, ale w takich przypadkach ludzie potrafią sobie pomóc - dodaje pan Krzysztof.

Dziwnie zachowywali się sami podróżni.

- Przez trzy godziny przewiozłem dobrze ponad 500 osób. Bilet skasowało 11! - skarżył się kierowca zjeżdżający o godz. 17 z pospiesznej linii C. - Nie boją się niczego. Wiedzą, że urzędy nie działają, to i pewnie kanarów nie ma.

Nie lepiej było na kolei.

- Tylko na linię Kalisz Pomorski-Szczecin spadło 80 drzew i słupów - mówi Andrzej Chańko, dyrektor PKP Przewozy Regionalne. - Podobna sytuacja była na trasie Goleniów-Nowogard.

Nawet gdyby trasy były przejezdne, to przez kilka godzin nie działał na stacji Szczecin Główny system sterowania ruchem. To uniemożliwiało wysyłanie pociągów w drogę. System zadziałał ok. godz. 14. W drogę wysyłano głównie pociągi dalekobieżne.

- Te jadące przez Stargard wyciągane są ze Szczecina spalinową lokomotywą i dopiero stamtąd przełączane na elektryczną - mówi Chańko.

Skalę opóźnień obrazuje hotelowy pociąg ze Świnoujścia do Warszawy. Znad morza wyruszył o godz. 23, a do Szczecina dotarł następnego dnia o godz. 11.

- Staramy się jak najszybciej odblokować linie lokalne. Niestety - jak na ironię, więcej zawalonych drzew było na trasach niezelektryfikowanych - wyjaśnia Chańko. - Tam, gdzie mogliśmy puszczać składy spalinowe, tory były poblokowane.

Trasa Szczecin-Kołobrzeg, którą jeżdżą szynobusy, odblokowana została po południu.

- Przynajmniej doba minie od przywrócenia prądu, by komunikacja kolejowa w Zachodniopomorskiem wróciła do normy - zapowiada Chańko. - Jak dziś będzie zasilanie i odblokowane tory, to w środę do Szczecina wszyscy do pracy powinni dojechać.

źródło: Gazeta Wyborcza

Przeczytaj również: Całkowity paraliż miasta (8.04.2008)

48 komentarzy