Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin z wizytą w…

Z wizytą w Warszawie (część 1)

Paweł Pieńkowski, Michał Pilaszkiewicz,

dodane przez Pepe; zmodyfikowane

Za każdym razem, gdy przyjeżdżam do tego wielkiego miasta, odkrywam coś nowego. I nie chodzi tu o zmieniającą się komunikację, nowe pojazdy, czy też kulturę jazdy motorniczych. To miasto ma swój styl, pędzący do przodu, nieodgadniony, a przy tym bardzo funkcjonalny. Jedni je kochają, drudzy nienawidzą. Pod koniec lipca odwiedziliśmy razem z Michałem stolicę. Ja po raz dwudziesty, nasz moderator tak naprawdę po raz pierwszy. W trzech częściach, obrazujących trzy dni pobytu postaramy się Wam opowiedzieć o nowościach i przygodach komunikacyjnych, jakie spotkaliśmy tego lata w Warszawie.
Jest o czym mówić. 27 linii tramwajowych i 235 autobusowych (wliczając podmiejskie, ekspresowe, nocne, zastępcze i przyspieszone) robi chyba wrażenie.

Nocny pociąg TLK to chyba najodpowiedniejszy środek transportu dla tych, którzy nie chcą stracić przez podróże zbędnego czasu, który można poświęcić na zwiedzanie. Opóźnieni raptem 10 minut wjeżdżamy na warszawski "Centralny".

Pierwsze wrażenie: jest czyściej i odrobinę bezpieczniej niż kilka lat temu, ale nadal nie ma to nawet mini-europejskich standardów. I tu przechodzi pierwsza myśl przez głowę: "a szczeciński to lepszy?". Dalej już jest nieco lepiej. Trzydniowy sieciowy w rękę, szybka przejażdżka na miejsce bazowe, by zostawić zbędne dodatki i można ruszać na podbój komunikacyjnej stolicy.

Już to przerabialiśmy



zdjęcie
Nie tylko polickie wozy lubią się poddymić
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią
Pierwsze kroki kierujemy na autobusową pętlę "Sadyba", niedaleko hotelu, w którym mieszkamy. Celem jest Scania OmniCity. Pokonujemy pięć przystanków. Za pojazd dowożący służy nam Neoplan N4020 z 1999 roku na linii 172. Z zewnątrz wygląda przyzwoicie, wewnątrz to już sypiący się złom. Polickie MAN-y NG312 to przy nim naprawdę bardzo dobre wozy. Dojeżdżamy... I co widzimy? Na przeciwległej nitce ulicy Powsińskiej stoi podobny do naszego Neoplan po pożarze silnika...

Wkrótce zjawia się przy nim pogotowie techniczne, oczywiście w postaci "obrzynka". Jego ekipa ogląda straty, a my ruszamy za Scanią. Wręcz biegniemy, bo podjeżdża na nie ten przystanek, co trzeba. To w Warszawie częste, zmiany trasy lubią zaskakiwać samych mieszkańców. Trzeba dobrze przewertować informacje, by upewnić się, że autobus z którego dziś skorzystałeś, jutro rano odjedzie z tego samego przystanku.

Wracając do jednej z 54 Scanii firmy PKS Grodzisk Mazowiecki. Może i szybka, nowa, ale jak na roczny wóz zdecydowanie za głośna. Wnętrze urządzone naprawdę średnio, jedynym plusem dobrze widoczne kamery i być może dość wygodne siedzenia. Kwestia gustu.

To się nazywa sprzęt!



zdjęcie
"Komórkowa" edycja krótkiego Solarisa
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią
Z linii 180 wysiadamy w centrum, kolejny cel to tramwaj. Ale nie byle jaki, bo niskopodłogowa Pesa, czyli pięcioczłonowe monstrum 120N. Jest ich (na razie) 15, z czego około 10 (na 27 brygad) pojawia się w codziennej obsłudze linii 9 z Gocławka na Okęcie. Garażują w zajezdni R-3 Mokotów.

Wsiadamy do wozu o numerze 3115, ale czym prędzej z niego wysiadamy. Przejechaliśmy tylko jeden przystanek. Trzeba uwiecznić nietypowe zjawisko, jakim jest Solaris Urbino 12 biorący udział w jednej z kampanii reklamowych telefonii komórkowej.

Wracamy na przystanek, przyjeżdżają kolejne tramwaje, niemal równo co minutę. Jest i Pesa. Wreszcie możemy ją ocenić. W środku tłoku nie ma, wnętrze lekko ciasne na "czwórkę z plusem", komfort jazdy chyba jeszcze wyższy. "Klima" o dziwo działa, "gadaczka" również. Tuż przed pętlą "Okęcie" opuszczamy pojazd, by zrobić pamiątkowe foty. Usilnie próbujemy wcisnąć w kadr wzbijający się w niebo samolot. Niestety motywy nie chciały współpracować.
zdjęcie
Porównanie dwóch generacji warszawskich torów, ta z prawej po wielu przejściach, ta z lewej jeszcze świeża
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią


Z trasy na Okęcie wracamy kolejną Pesą kilka przystanków do "Placu Narutowicza". To ogromna pętla z mnóstwem rozjazdów, przecinających się kierunków i peronów. Żeby tu przejechać, trzeba się uważnie skupić! Ale przecież w Warszawie wszystko jest olbrzymie...

Kultowe linie i zestawienia



Zahaczamy teraz o pozostającą odrobinę na uboczu pętlę "Banacha". Specyfiką jej jest wchodzące i kończące się w środku pętli "żeberko". Przez wiele lat kończyły tu trasę linie 20 i 25. Teraz co kilka miesięcy zaglądają tu inne. Od mniej więcej dwóch-trzech lat w Warszawie obserwuje się trend częstych zmian w tramwajowym układzie komunikacyjnym. Większość tych zmian wymuszonych jest nasilającymi się remontami, ale nie wszystkie...

zdjęcie
Roczniki 1975 i 1976, domena zajezdni Wola, niewiele ich już zostało
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią
Zagląda tu obecnie między innymi linia 14, która powróciła do łask kilka miesięcy temu. Wcześniej od sierpnia 1992 roku, czyli przez 16 lat była po prostu zlikwidowana. Przejedziemy się nią bardziej na południe. Wiezie nas skład 105N2k z zajezdni R-1 Wola (rocznik 1998) z drzwiami odskokowo-wychylnymi i tyrystorowym układem rozruchu, ale wyglądający jak zwykła "stopiątka". Mijamy Ochotę, Stary Mokotów i dojeżdżamy w pobliże zajezdni Mokotów na ulicę Woronicza.
zdjęcie
Jedyny taki w stolicy, aż dziw, że jeszcze kursuje liniowo
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią


Tu rozpoczynamy "polowanie" na "stopiątkowego trojaka", jednak wcześniej na klimatycznej pętli "Woronicza" spotykamy jeden z najstarszych składów 105Na na linii 10. To także przykład, że nie warto się pozbywać czegoś, co może się kiedyś przydać. Przez wiele lat ta pętla, a właściwie dwie nakładające się na siebie, były nieużywane. Kilka kroków do przodu i widzimy zarys R-3. Mimo, że jest godzina 14:50 i to w dodatku w środku wakacji, trwają nadal wyjazdy z dwóch (tramwajowej i autobusowej) zajezdni położonych bardzo blisko siebie.

zdjęcie
Niby takie zwykłe, a jednak inne...
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią
Jest i "trojak". Wyjeżdża na popołudniowy dodatek "siedemnastki". Jednak dłuższą chwilę musimy na niego czekać, nim obróci przez pętlę "Służewiec" i pomknie przez całą Warszawę, aż na drugi jej koniec. Obecnie pociągi trójwagonowe można spotkać na trzech liniach: 14, 17 i 26. Jest ich niewiele, bo tylko 7 (od końca sierpnia montują się kolejne) w dwóch zajezdniach: na Mokotowie i Żoliborzu. Zważywszy jednak na to, iż ostatnie "trojaki" kursowały w 1994 roku, jest to oczywiście kolejny krok naprzód.

Sporo "roboty" dla MKM-a



Żeby nie było nam smutno, owe czekanie umila nam wyjazd z zajezdni jedynego w Warszawie Jelcza M180 lub jak kto woli Volvo B10MA. Ale to nie koniec, po drugiej stronie skrzyżowania robi się zator. Podchodzimy bliżej. Okazuje się, że motorniczy składu 13N na linii 18 przytrzasnął mężczyźnie rękę i to przy samej kabinie w pierwszym wagonie. Ból, lament, a w efekcie okazuje się, że przyjazd karetki i Centrali Ruchu jest niepotrzebny. Wstrzymanie trwało 10 minut, zdążyło się już ustawić 5 składów.

zdjęcie
"Delfinek" nie chciał płynąć dalej...
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią
"Focimy" trojaka i wskakujemy do niego celem przemieszczenia się do centrum. Po drodze otrzymujemy informację z dobrego źródła, iż pali się tramwaj na placu Narutowicza. Pokonujemy dziesięć przystanków i mijamy pechowca zdążającego do zajezdni. Niestety tu odległości robią swoje...

Kontynuujemy podróż na drugi brzeg Wisły. Mamy zamiar odwiedzić małą, ale klimatyczną pętlę "Zieleniecka", która w przyszłym roku idzie do tzw. "wycięcia" w związku z przygotowaniami Polski do "Euro 2012".

Dochodzi 17:00, wsiadamy w linię 25 i jedziemy ponownie Alejami Jerozolimskimi. Lecz po minięciu dwóch przystanków, obserwujemy dziwne zjawisko. Z przeciwka stoi jeden tramwaj, drugi, trzeci... szósty. To nie jest naturalne, ruch odbywa się zazwyczaj bardziej płynnie.
zdjęcie
Pocztówka z Warszawy, wersja nie dla turystów...
zbyt mało ocen, aby obliczyć średnią


Przystanek "DH Smyk", wysiadamy i wracamy pieszo do początku zaobserwowanego korku. Na samym przedzie "bulwa" z Żoliborza na linii 22, która popaliła sobie silniki. No cóż, bywa. Tylko skutki nieco gorsze niż w Szczecinie. Przez blisko godzinę obserwujemy jak w rządku ustawia się 51 składów różnej maści i kolorów, a pasażerowie na odcinku dwóch kilometrów mają "dzień pieszego pasażera". Dlaczego? Otóż jezdnia wraz z mostem Poniatowskiego, niedaleko którego nastąpiła awaria jest po prostu wyłączona z powodu remontu. Reakcja odpowiednich służb dość późna, ale to niestety wynikło z ogromu warszawskich korków. "Delfinek", bo tak nazywa się tu "bulwa", w końcu zostaje zepchnięty przez stojącą za nią "Pesą", a rozładowanie zatrzymania trwa kolejne 30 minut.

My wracamy już na zasłużony odpoczynek. Dość wrażeń na dziś. A to tylko przecież jeden dzień z komunikacyjnego życia stolicy...

1 komentarz