Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin z wizytą w…

Z wizytą w Londynie (część 2)

andekalbin,

dodane przez end; zmodyfikowane

W poprzedniej części artykułu dowiedzieliśmy się ogólnych informacji na temat londyńskiej komunikacji zbiorowej. W kolejnej - czas zająć się szczegółami, dlatego zabieram Was w wirtualną podróż londyńskim autobusem.

Jedzie!



zdjęcie
Tak wygląda wnętrze autobusu z górnej półki
Autobusy zatrzymujące się na naszym przystanku są różnej maści. Od Volvo, przez Scanie, Mercedesy po inne, mniej znane u nas marki. Wszystkie są niskopodłogowe i monitorowane (nie spotkałem się jeszcze z autobusem bez monitoringu). Od kilku lat Londyn kupuje także autobusy przegubowe. Są to Mercedesy Citaro G. Kursują na najbardziej obciążonych liniach. Należy pamiętać, że wsiadanie odbywa się tylko pierwszymi drzwiami, a wysiadanie drugimi. Ta zasada nie obowiązuje jednak w przegubowcach, gdzie każdy wsiada i wysiada jak chce. Wsiadając należy skasować bilet, a gdy nie jest elektroniczny, to pokazać go kierowcy. Bilet elektroniczny możemy kasować nie wyciągając go nawet z portfela. Wystarczy przyłożyć portfel z biletem do kasownika i możemy zająć się podziwianiem autobusu od środka. Wnętrza autobusów piętrowych są bardzo zbliżone do siebie. Różnią się tylko położeniem drugich drzwi, schodów na górę oraz tapicerką siedzeń, których w sumie jest więcej niż w autobusach przegubowych (najczęściej 28 na dole i 47 na górze).
zdjęcie
Piętrowiec i jego wnętrzności - widok dołu


Niespodzianki podczas podróży...



zdjęcie
Wnętrze londyńskiego piętrusa - widok na górę
Gdy usiądziemy już wygodnie (najlepiej na górze) to wydawać by się mogło, że już nic nas nie będzie obchodzić do czasu, gdy wysiądziemy. Nic bardziej mylnego. Jazda autobusem to czas pełen przeżyć i coraz to nowych doświadczeń. Może się bowiem okazać, że kierowca powie „last stop” i wszyscy będą musieli wysiąść. Takie sytuacje zdarzają się nagminnie. Najczęściej z błahych powodów – głośne zachowywanie się w autobusie, kłótnia z kierowcą, usilna próba kupienia biletu za nie odliczoną kwotę czy też próba wejścia do autobusu bez biletu lub drugimi drzwiami. W momencie wypowiedzenia przez kierowcę tych dwóch magicznych słów najczęściej następuje słowny lincz pasażera, który spowodował „last stop”, po czym pasażerowie proszą kierowcę, by ten jechał dalej. Prośby te nie zawsze odnoszą skutek, więc wsiadając do autobusu warto pamiętać, kto tu jest szefem.
zdjęcie
Linia 53 - tym razem nie na Pomorzany


zdjęcie
Jeździć na gapę się nie opłaca...
Jeśli uda nam się wybłagać dalszą jazdę, to mogą nas spotkać inne „atrakcje”. Mam tu na myśli kontrole biletów. Są one bardzo częste. Jak się ma szczęście, to można być skontrolowanym kilka razy w ciągu jednego dnia. Zdarza się tak, że kontrole biletów przeprowadza kilkunastu pracowników TFL. Wówczas kontrolerzy stoją wraz z policją na jakimś przystanku i zatrzymują autobusy. Do autobusu wchodzi kilku z nich blokując drzwi, tak, żeby żaden z pasażerów nie mógł wysiąść, i autobus nie jedzie dalej dopóki wszyscy nie zostaną skontrolowani. Po dokonaniu sprawdzenia biletów kontrolerzy wysiadają tym samym przystanku i czekają na następny autobus. Sama kontrola wygląda niczym „łapanka”. Jednak na porządku dziennym są też zwykłe kontrole, dokonywane przez 2-3 kontrolerów w czasie jazdy autobusem. Lepiej mieć ze sobą skasowany bilet podczas kontroli. Reklamy informujące o odpowiedzialności prawnej za nieposiadanie biletu skutecznie odstraszają gapowiczów.
zdjęcie
Linia 436 podczas łapanki gapowiczów


zdjęcie
"Rush hour" - czyli londyński kociołek w godzinach szczytu
Kontrolę mamy już za sobą, ale możemy trafić na zmianę kierowców. Na pierwszy rzut oka nie widać w tym nic nadzwyczajnego. Ale jeśli mamy pecha to kierowca, który kończy pracę zatrzymuje autobus i... wysiada nie czekając na zmiennika. Wówczas autobus pełen pasażerów czeka na przystanku 10 minut, a czasami i więcej – dopóki nie pojawi się zmiennik.

zdjęcie
Ściana na dole "przeżyła" wiele szokujących upadków
Jeśli jednak mamy trochę szczęścia i nie będzie nam dane obserwować zmiany kierowców, to możemy trafić na zmianę kierunku docelowego. Zmiana ta może się odbyć nawet w czasie jazdy. Kierowcy robią to w porozumieniu z TFL. Pasażerowie są wtedy informowani przez prowadzącego pojazd. To tak, jak byśmy w naszym mieście wsiedli na Pomorzanach do linii 53 i w czasie jazdy byli poinformowani, że autobus kończy swój bieg na Kołłątaja, a nie przy Stoczni Szczecińskiej. Tak więc trzeba bacznie obserwować, dokąd jedzie nasz autobus, bo inny kierunek docelowy jest wyznaczany często od razu na pętli.

zdjęcie
Dwupiętrowy autobus na tle czterdziestopiętrowego jajka
System ten ma na celu regulację ruchu autobusowego – zapobiega się w ten sposób sytuacjom, że autobusy jeżdżą „stadami”. Inna metoda regulacji ruchu polega na tym, że w przypadku gdy jadą dwa autobusy tej samej linii razem, to ten jadący drugi, zatrzymuje się na dłuższy czas na przystanku i czeka, aż ten co był przed nim odjedzie na przyzwoitą odległość. Jednak, jeżdżąc po Londynie, powyższa sytuacja tylko raz mi się trafiła, więc przypuszczam, że nie często się to zdarza.

zdjęcie
Milionowe miasto z milionem motywów
Gdy wydaje nam się, że podróż nie dostarczy nam żadnych innych wrażeń to jesteśmy w błędzie. To, co zawsze nas spotka jadąc w autobusie, to ogromne korki. Londyn to miasto, w którym sygnalizacja świetlna jest bardzo zagęszczona. Byle przejście dla pieszych – od razu sygnalizacja. Tak więc podróżując autobusem musimy się uzbroić w cierpliwość.
zdjęcie
Ulubiona linia nożowników i morderców


zdjęcie
Ulica na razie pusta, ale za kilka godzin "bus lane" się przyda
Londyn priorytetowo traktuje komunikację autobusową, tworząc „bus lanes” czyli pasy dla autobusów. Są one wyznaczane nawet na ulicach, na których są po dwa pasy w jednym kierunku. Wychodzi na to, że jeden pas jest dla autobusu, a drugi pas dla samochodów. Ale mimo kilometrów „bus lanes”, podróż może ciągnąć się godzinami... Dla porównania – londyńska linia 345 z końcowego Peckham Bus Station do końcowego na South Kensington (wg rozkładu) jedzie 76 minut, a o kilometr dłuższa szczecińska linia 81 pokonuje całą swoją trasę (do Kołbaskowa) w 33 minuty. Powyższe dane są jednak tylko rozkładowe. Należy zwrócić uwagę na to, że najczęściej jedzie się dłużej niż jest to podane na rozkładzie. Gdyby nie było w ogóle pasów dla autobusów to mam wrażenie, że podróż wydłużyłaby się dwukrotnie. Szkoda tylko, że kiedy w innych miastach tworzy się coraz więcej takich pasów, to w naszym mieście nic się nie robi w tym kierunku.

zdjęcie
Reklamy można umieścić tak, żeby były widoczne i nie zasłaniały szyb
Gdy już dojechaliśmy autobusem do celu, warto się zainteresować co kryje ziemia pod naszymi nogami...

możliwość komentowania została wyłączona