Informacje
Szczecińskie tramwaje na torze niepewności
Michał Waszkiewicz,
dodane przez Waszka; zmodyfikowane
Chaos, stagnacja i niepewna przyszłość – tak w kilku słowach można określić sytuację szczecińskich tramwajów na początku 2025 roku. Po wielu tygodniach przykrych informacji oraz irracjonalnych, a nawet wręcz żenujących wypowiedziach osób decyzyjnych dotyczących transportu szynowego, nareszcie nadeszła pozytywna wiadomość w tym temacie.
Zdaje się, że szczecińscy decydenci chociaż w tej sprawie są nieco świadomi, ponieważ w minionych miesiącach dość głośnym echem odbiła się medialna dyskusja o zakupie używanych tramwajów typu GT6N z Berlina. Choć pomysł posiada przynajmniej tylu przeciwników co zwolenników, trudno się nie zgodzić, że w obecnej sytuacji braku perspektyw na zdobycie kolejnych funduszy, stanowiłyby one deskę ratunku dla rozpadających się Tatr T6A2D, których dni są już policzone.
Plany zapewne na długo pozostaną wyłącznie planami, ponieważ nowych tramwajów… nie byłoby gdzie pomieścić. Na Pogodnie brakuje miejsca, a według doniesień medialnych (jak się okazuje, sprzecznych z informacjami z zewnętrznych źródeł) układ torowy na Golęcinie nie jest przystosowany do obsługi przez tabor przegubowy, co wyklucza także przeniesienie z Pogodna w dużej mierze zbędnych solowych wagonów KT4Dt. Gdyby nie odstąpienie od planów przebudowy zajezdni, które było planowane już niemalże dekadę temu, dzisiaj nie byłoby takich dylematów. Konieczna jest zatem pilna przebudowa zajezdni Golęcin, wraz z całym układem drogowym w kierunku Gocławia. Całe szczęście zastępca prezydenta ds. inwestycji Michał Przepiera jest tego świadomy, o czym świadczy artykuł opublikowany na portalu wszczecinie.pl. Problem jest taki jak zawsze – brak dofinansowań, a bez tego w Szczecnie ani rusz. Uzależnienie od środków zewnętrznych jest nadzwyczaj widoczne, choć co poradzić, skoro fundusze z programu FEnIKS, zamiast do nowych inwestycji, wykorzystywane są do fazowania przebudowy Pomorzan – zadania, które już wcześniej uzyskało dofinansowanie z poprzedniej perspektywy unijnej, jednak nie udało się go ukończyć w terminie.Czekamy zatem na przebudowę okolic stoczni, Ludowej i Gocławia, która według Michała Przepiery jest obecnie zadaniem priorytetowym. Innego zdania jest natomiast Łukasz Kadłubowski, także zastępca prezydenta Piotra Krzystka. W jego oczach, najważniejsza jest budowa torowiska na ulicy Mieszka I. To pierwsza taka deklaracja, bowiem do tej pory w mediach zawsze pojawiał się temat przebudowy trasy na Gocław, budowy torowiska na ulicy 26 Kwietnia oraz pętli przy CH „Ster”. Tak poważne rozbieżności w wypowiedziach dwóch wiceprezydentów, w wywiadach opublikowanych na tym samym portalu, w przeciągu dokładnie dwóch tygodni wprawiają w niemałe zakłopotanie, wręcz zażenowanie całą sytuacją. Wszak wypowiedzi osób decyzyjnych powinny być spójne i przemyślane, a najlepiej poparte badaniami wynikającymi z dynamiki potoków pasażerskich, choć to już marzenie ściętej głowy. Całe szczęście dyskutować sobie można ile wlezie, bowiem na żadną z wymienionych inwestycji i tak nie ma… dokończcie sobie sami.
W minionych dniach zastępca Przepiera udzielił także wywiadu dla portalu Transport Publiczny, w którym poza wspomnianą już przebudową trasy na Gocław, wypowiedział się także na temat budowy pętli tramwajowej pod granicą Mierzyna. To temat poruszany od lat, a jednocześnie jedyna inwestycja z gotową dokumentacją. Wykonana praca może jednak okazać się zbędna, bowiem magistrat analizuje zmianę trzytorowej pętli na zwykłą krańcówkę dla tramwajów dwukierunkowych. Pomysł wydaje się kompletnie irracjonalny – obszar przy CH „Ster” nie jest ani za mały na budowę pętli (w końcu dokumentacja jest już gotowa!), ani nie jest to teren, który mógłby zostać wykorzystany pod inwestycje mieszkaniowe (co mogłoby być jakąś przesłanką, aby ograniczyć rozmiar pętli). Nie jest zatem zaskoczeniem, że taka wypowiedź może budzić poważne wątpliwości co do kompetencji wiceprezydenta Przepiery w tej sprawie.
Zakup dwunastu dwukierunkowych tramwajów „Gamma” to oczywiście krok w dobrym kierunku, tym bardziej że istnieje szansa na zwiększenie puli środków KPO na tramwaje, co wraz z odwołaniem, pozwoliłoby na dofinansowanie tych zakupów.
Pierwszy od ponad dekady zakup tramwajów w pełni niskopodłogowych z pewnością można przedstawić jako sukces, jednak jest to tylko wierzchołek góry lodowej potrzeb taborowych. Choć zastępca prezydenta Łukasz Kadłubowski deklaruje, że nowe tramwaje będą kupowane systematycznie, ciężko uwierzyć w wiarygodność tych słów. W mieście, gdzie wiceprezydent twierdzi, że „przeznaczanie środków własnych miasta na inwestycje w transport publiczny nie ma większego sensu”, nie dziwi fakt, że wieczne oczekiwanie na fundusze unijne stało się prawdziwą zmorą Szczecina, który swoje zasoby finansowe chętniej przeznacza na sport i rozrywkę. Podążając tym tropem kolejne zakupy będą jedynie okazjonalnym sukcesem, a nie częścią realnej strategii rozwoju. A pasażerowie wciąż będą skazani na czekanie – nie tylko na nowe tramwaje, ale i na zmiany, które nigdy nie nadchodzą.
opracował Waszka