Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

z kraju artykuł

Łódź: 25-lecie ikarusów w Łodzi

Monika Gałązka, Gazeta Wyborcza,

dodane przez Jacek

Wożą łodzian już ćwierć wieku. - To najlepsze autobusy na polskie drogi - zapewnia kierowca Zbigniew Członka.
Ikarusy 280 wyjechały na łódzkie ulice pod koniec września 1980 r. W ciągu trzech lat dotarło ich blisko 300, a do 1995 r. aż 540. Dziś stacjonują w zajezdni Nowe Sady i jest ich zaledwie 121. - Dobrze się prowadzą, są mocne i łatwe w obsłudze - mówi Członka. - Ale zajezdnia jest teraz modernizowana. Ikarusy mają być zastąpione przez nowe jelcze. Trzeba więc będzie się z nimi rozstać.

Taki sam los spotkał 25-lat temu jelcze - tzw. "ogórki". Musiały zniknąć, bo pojawiła się nowa myśl techniczna, czyli właśnie ikarusy. W sobotę odżyły wspomnienia. Klub Miłośników Starych Tramwajów zorganizował bezpłatną przejażdżkę trzema autobusami: * Ikarusem 280.26 - specjalnie na tę okazję przemalowanym w barwy historyczne,* Ikarusem 280.70E - w obecnych barwach MPK * oraz Jelczem 043 tzw. "ogórkiem".

Największe zainteresowanie wzbudził niewidziany od lat "ogórek". - Żeby usiąść obok kierowcy, trzeba było mieć skończone 16 lat - wspomina Robert Szewczyk, miłośnik Łodzi i komunikacji. - Jako dziecko byłem wyrośnięty i kilka razy udało mi się zwieść kierowcę. Pamiętam też potrójne siedzenia na końcu autobusu. Siadaliśmy z kolegami i na zakrętach spychaliśmy się z siedzeń.

"Ogórek", który jeździł w sobotę po Łodzi jest własnością Szymona Janiszewskiego, członka KMST. Po raz pierwszy został zarejestrowany w 1976 r. Służył jako jeden z trzech autobusów zakładowych w cukrowni w Leśmierzu. Janiszewski kupił go od pracownika cukrowni. Poprzedni właściciel woził nim cebulę i ogórki. - Dzięki temu nieszczęsnemu wykorzystywaniu, autobus stracił prawie wszystkie siedzenia - opowiada Janiszewski. - Przez dwa lata stał pod drzewem, aż w czerwcu 2002 r. został przeze mnie odnaleziony i odkupiony. Był na tyle sprawny, że przyjechałem nim do Łodzi bocznymi drogami, omijając drogówkę. Bez problemu pokonał dystans 104 km.

Janiszewski upiększył swój autobus zbieranymi od dzieciństwa oryginalnymi kierunkowskazami i lampami podsufitowymi. Założył półki na bagaże, w oknach powiesił zasłonki, zamontował cudem zdobyte siedzenia. Oryginalna kierownica ma kultowy biały kolor, a na desce rozdzielczej stoi okrągły żółty zegar. Przed słońcem chroni zielona szybka.

Skąd sentyment Janiszewskiego do "ogórka"? - Jak się urodziłem, ze szpitala wieźli mnie "ogórkiem", do chrztu też jechałem "ogórkiem". Ojciec pracował w MPK. Budowałem z nim deski rozdzielcze. Całe wieczory potrafiłem siedzieć i warczeć. Tak było, takie były czasy, inni grali w kapsle - wspomina 32-letni miłośnik komunikacji.

źródło: Gazeta Wyborcza

brak komentarzy