Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

Strach pasażerów

Monika Stefanek, Głos Szczeciński,

dodane przez MQ

Szarpanina, wyzwiska i w końcu bijatyka - do takiej groźnej sytuacji doszło w środę w tramwaju linii nr 1 w Szczecinie. Motornicza, mimo próśb pasażerów, zignorowała zajście i nie chciała wezwać policji.
Do zdarzenia doszło w środę, trzeciego maja, w tramwaju linii nr 1, odjeżdżającym z pętli przy Głębokim o godz. 19.00.

- Podczas jazdy, dwóch młodych, pijanych młodzieńców zachowywało się głośno i agresywnie, atakując pasażerów znajdujących się w pobliżu, w tym kobietę z wózkiem - tak opisuje zajście Romualda Kędziora, która jechała "jedynką". - Kiedy jeden z pasażerów ujął się za nią, młodzi mężczyźni skierowali się przeciwko niemu, zaczęli go szarpać i poszturchiwać.

"Nie może zadzwonić"

Według relacji naszej Czytelniczki, zaatakowany pasażer zwrócił się do motorniczej z prośbą o powiadomienie policji.

- W odpowiedzi usłyszał, że ma ona połączenie tylko z dyspozytorem i nie ma jak zadzwonić na policję, a jak pan się czuje poszkodowany, to niech sam zadzwoni - twierdzi pani Romualda.

Motornicza nie podjęła żadnej interwencji, a młodzi ludzie stawali się coraz bardziej agresywni. Na najbliższym przystanku, przez drzwi obok kabiny motorniczego, zaczęli wyciągać pasażera z tramwaju. Przewrócili go i zaczęli bić. I tym razem kobieta kierująca tramwajem nie zareagowała. Tragedii zapobiegł młody mężczyzna, który stanął w obronie ofiary.

Trzeba chcieć

- Tramwaj ruszył, a kiedy poszkodowany pasażer zaczął głośno komentować fakt, że tylko jeden z pasażerów przepełnionego po brzegi tramwaju ujął się za nim usłyszał od motorniczej, że ma się uspokoić, bo powiadomi policję - opowiada Czytelniczka. - Na pytanie, czy teraz może zawiadomić policję, pani motornicza odpowiedziała "znajdę na to sposób".

Pani Romualda, zbulwersowana zaistniałą sytuacją, zastanawia się, czy musi dojść do tragedii, aby zajęto się sprawą bezpieczeństwa pasażerów.

- Od tego zdarzenia będę miała poważne opory przed jazdą tramwajem czy autobusem. Nie rozumiem, dlaczego przeciętny, normalnie zachowujący się i płacący za bilety pasażer nie może czuć się bezpiecznie w publicznym miejskim środku lokomocji? Dlaczego motorniczy nie może powiadomić policji o incydencie zagrażającym bezpieczeństwu pasażerów? - pyta nasza Czytelniczka.

To obowiązek!

Okazuje się, że motorniczy może zawiadomić policję, a nawet ma taki obowiązek. Wynika on z "Regulaminu przewozu osób i bagażu ręcznego pojazdami lokalnego transportu zbiorowego organizowanego przez miasto Szczecin".

- Motorniczy czy kierowca mają obowiązek reagowania w takich sytuacjach - mówi Magdalena Michalska, rzecznik prasowy Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Szczecinie. - Jeśli prowadzący pojazd nie jest wyposażony w telefon komórkowy, z którego mógłby zadzwonić, to wystarczy, że powiadomi o sytuacji dyspozytora. Ten wezwie zaś policję.

Opisana przez naszą Czytelniczkę sprawa zostanie szczegółowo zbadana. Skarga, którą napisała pani Romualda, trafi do MZK, ponieważ jest on pracodawcą motorniczej.

źródło: Głos Szczeciński

8 komentarzy