Informacje
Nie chcą u siebie przystanków
Ewa Kołodziej, Gazeta Wyborcza,
dodane przez MQ; zmodyfikowane
Ok. 50 mieszkańców os. Somosierry zablokowało w piątek ul. Grota-Roweckiego. To protest przeciwko poprowadzeniu tamtędy linii autobusowych 75 i 53.
Protestujący przez pół godziny krążyli bez przerwy po przejściu dla pieszych, uniemożliwiając przejazd autobusom i innym samochodom. Obok postawili transparent z napisem "Spokój dla osiedla Somosierry". Wykrzykiwali: - Będziemy robić blokady co dwa tygodnie! To osiedlowa droga! Na czele szedł przewodniczący komitetu protestacyjnego Adam Ryciński z polską flagą w dłoni.Policja urządziła objazd, a autobusy ZDiTM kierował w ul. Reduty Ordona.
Co budzi takie emocje mieszkańców? To, że od niedawna mają na osiedlu komunikację miejską.
Nową trasą autobusy pojechały w sierpniu. Wcześniej linie 75 i 53 kursowały przez ul. Reduty Ordona. Starą trasą dalej jeżdżą autobusy linii nr 60, bezpłatnych linii do centrów handlowych i komunikacja nocna. Miasto wprowadziło zmiany na żądanie grupy mieszkańców ul. Reduty Ordona, którzy uważali, że autobusów po ich ulicy jeździło zbyt wiele (np. 75 w godzinach szczytu kursuje co sześć minut), co utrudniało im życie. Teraz utrudnienia są na Grota-Roweckiego.
- Zmiany wprowadzono bez konsultacji z mieszkańcami, bez zgody spółdzielni. Ustawiono w nocy przystanki i rano puszczono autobusy - denerwuje się Krystyna Gorzejewska, przewodnicząca rady osiedla Berlinga - Roweckiego.
Komitet protestacyjny zebrał wśród ludzi ok. 500 podpisów poparcia (osiedle ma 5,5 tys. mieszkańców) i wystąpił do miasta o zmiany. - Postulujemy poprowadzenie linii 75 i 53 przez ul. Taczaka - mówi Adam Ruciński. - Dlatego połączyliśmy siły z os. Horeszków, które dzięki temu miałoby dojazd do siebie.
- Jezdnia na Grota-Roweckiego nie wytrzyma takich obciążeń, w dodatku autobusy przejeżdżają teraz przez dwa niebezpieczne zakręty, w których ledwo się mieszczą - tłumaczy Józef Płotka, inny członek komitetu. - Staraliśmy się w tym miejscu o progi spowalniające i ograniczenie prędkości do 30 km na godz. ze względu na dzieci chodzące tamtędy do szkoły. Zamiast tego uszczęśliwiono nas na siłę autobusami. Boimy się, że ściany w naszych budynkach będą pękały.
Rozmawialiśmy z innymi mieszkańcami osiedla. Im nowe trasy autobusów nie przeszkadzają.
- Wręcz przeciwnie - mówi Anna Kostrakiewicz. - Mam teraz blisko do przystanku.
Zadowoleni są też jej sąsiedzi: - Budynki nie są tu tak blisko jezdni jak przy Reduty Ordona. Nie ma hałasu, autobusy w ogóle nie przeszkadzają - twierdzi Danuta Pałubicka. - Protesty nie odbywają się w imieniu wszystkich czy nawet większości mieszkańców osiedla - dodaje Feliks Pałubicki.
Urząd Miasta informuje, że autobusy jeżdżą nową trasą na próbę, do końca października.
- Ten okres służy obserwacji i zbieraniu opinii od policji, ZDiTM-u, straży i mieszkańców - zapewnia Wojciech Ignalewski z zespołu organizacji ruchu w miejskim wydziale gospodarki komunalnej i ochrony środowiska. - Należy sprawdzić, czy nowa trasa jest bezpieczna i funkcjonalna, nie przeszkadza jednym, a jej brak nie szkodzi innym. Decyzja musi być wyważona i rozsądna.
Jednocześnie mieszkańcy Reduty Ordona i pobliskich ulic, którzy korzystali ze starego przystanku, narzekają... na jego brak.
- W pobliżu mieszka cała masa starszych ludzi, inwalidów - skarży się emerytka Maria Michalska. - Jestem schorowana i chodzenie tak daleko na nowy przystanek to dla mnie dodatkowy wysiłek i cierpienie. Muszę podjeżdżać innym autobusem i przesiadać się na 75.
- Nie wiem, kto tu starał się o to przeniesienie - dodaje Mirosław Szmagaj, emeryt mieszkający przy ul. Żwirki i Wigury. - Większość z nas osiedliła się tu 40-50 lat temu, kiedy jeszcze nie było os. Kaliny. Wystaraliśmy się wtedy o te autobusy, a na starość nam je zabierają. Rozmawiam z ludźmi i każdy mówi to samo: żeby chociaż oddali nam 75. Resztę niech sobie przenoszą.
Przed zablokowaniem ulicy ludzie z komitetu protestacyjnego spotkali się z wiceprezydentem Andrzejem Grabcem. - Prezydent obiecał, że zabierze stąd autobusy 15 września - relacjonuje Krystyna Gorzejewska. - Ale ja w to nie wierzę.
źródło: Gazeta Wyborcza