Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

z kraju artykuł

Kraków: Tramwaj zabił przechodnia w centrum Krakowa

Szymon Jadczak, Gazeta Wyborcza,

dodane przez djdark 

Dramat na skrzyżowaniu ul. Dietla i Stradomskiej: we wtorek, kilka minut po godz. 22 tramwaj linii 79 wypadł z torów i uderzył w ludzi na przejściu dla pieszych. Potrącony nastolatek zginął na miejscu, jego koleżanka walczy o życie. Pasażerka tramwaju również trafiła do szpitala.
- Staliśmy w tym miejscu trzy minuty przed wypadkiem - opowiadali w kilka minut po wypadku dziennikarzowi "Gazety" Adrian i Mateusz, mieszkający w pobliżu. - Właśnie przeszliśmy na światłach przez Stradom i stanęliśmy w bramie, gdy z przystanku na Dietla ruszył tramwaj. Jechał szybko i w pewnym momencie zarzuciło tylny wagon. Motorniczy chyba nie od razu zauważył, co się stało, bo dopiero po chwili zaczął hamować. Drugi wagon jechał już wtedy bokiem, wpadł na chodnik i uderzył w ludzi na przejściu. Chłopak nawet nie zdążył krzyknąć, przecięło go na pół. Dziewczyna, z wiszącą na strzępach skóry ręką, upadła na niego.

Zabity to 17-letni mieszkaniec Krakowa. Ranna została jego znajoma (walczy o życie w szpitalu) oraz pasażerka drugiego wagonu wykolejonego tramwaju.

Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratownicze, a także przedstawiciele MPK, Zakładu Usług Energetycznych (odpowiada za utrzymanie torowisk) i Krakowskiego Zarządu Dróg, z dyrektorem Janem Tajsterem. Urzędnicy nawzajem obarczali się winą za tragedię. - Wiele razy interweniowaliśmy w MPK, że motorniczowie przejeżdżają przez rozjazdy szybciej niż dozwolone 10 km/godz. Słyszeliśmy, że wszystko jest w porządku, a dziś mamy tragedię - mówił zdenerwowany dyrektor Tajster.

- Proszę spojrzeć na torowisko, gołym okiem widać, że jest w fatalnym stanie - odpowiadali pracownicy MPK.

- Tory spełniają wszelkie normy - twierdzili przedstawiciele ZUE. Nie potrafili jednak przypomnieć sobie, kiedy ostatnio przeprowadzano remont skrzyżowania Dietla - Stradomska.

Z wstępnych opinii wynika, że do tragedii doszło z winy człowieka - motorniczego z 10-letnim doświadczeniem. Mężczyzna prawdopodobnie nie zauważył od razu, że wózek drugiego wagonu wyskoczył z torów. Gdy zaczął hamować, było już za późno. Prawdopodobnie motorniczy przejechał przez rozjazd szybciej niż 10 km/godz. - może na to wskazywać odległość, jaką przejechał wykolejony wagon. Późniejsze pomiary pokazały, że były to 34 metry.

- Motorniczowie po przejechaniu rozjazdu wolno przez pierwszy wagon często gwałtownie przyspieszają. Wtedy niewiele trzeba, żeby drugi wagon wyskoczył z torów - uważa Jan Tajter.

Motorniczowie odpowiadają, że tego wymaga specyfika jazdy tramwajem, który naturalnie zwalnia na łuku.

Okoliczności wypadku bada prokurator. Dochodzenie może utrudnić fakt, że wykolejony tramwaj to konstrukcja z lat 70., nie wyposażona w tachograf rejestrujący parametry jazdy.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona