Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

z kraju artykuł

Kielce: Kieleckie MPK ma nowego prezesa

Joanna Gergont, Gazeta Wyborcza,

dodane przez djdark ; zmodyfikowane

Marek Wołoch jest od poniedziałku prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach. - Jeszcze w tym roku będą podwyżki - zapowiada.
Rada nadzorcza przedsiębiorstwa wysłuchała w poniedziałek koncepcji przekształcenia i poprowadzenia MPK i zaakceptowała kandydata.

To początek drogi do przekształcenia w spółkę pracowniczą i normalnego funkcjonowania przedsiębiorstwa na rynku. - Dobrej drogi - podkreśla Bogdan Latosiński, przewodniczący komitetu strajkowego i szef zakładowej "Solidarności". Zaraz zastrzega: - Pod warunkiem, że obie strony, czyli załoga i miasto, będą sobie pomagać i że nowy prezes będzie mógł realizować swoje koncepcje.

Marka Wołocha znaleźli związkowcy z "S". Jak zapewnia Latosiński, szukali nie "swojego", ale prawdziwego menedżera, bo sytuacja zakładu jest trudna. - Zarówno nowy prezes, jak i my siedzimy na beczce prochu. Wiemy o tym i musimy sobie z tym poradzić. Łatwo nie będzie - mówi Latosiński.

Załoga i nowy prezes czekają teraz na sesję rady miejskiej, która ma odbyć się 27 września. Radni będą na niej głosować nad uchwałą o zbyciu przez miasto udziałów w MPK. Wedle ustaleń 51 proc. wykupi załoga, która stworzy spółkę pracowniczą, 15 proc. ma otrzymać w formie udziałów, a 34 proc. będzie miało miasto.

Decyzja o przekształceniu MPK w spółkę pracowniczą to efekt porozumienia zawartego między strajkującą załogą a prezydentem Kielc.

Myślę już o wypłacie dywidendy



Rozmowa z Markiem Wołochem

Joanna Gergont: Długo namawiali Pana związkowcy z MPK?

Marek Wołoch: Prawie miesiąc. W poprzednim miejscu pracy prowadziłem dwa bardzo ważne projekty i nie mogłem ich tak z dnia na dzień rzucić. Dopiero kiedy udało mi się je doprowadzić do pewnego etapu, mogłem przyjąć propozycję.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że nie miał Pan obaw przed wejściem do MPK. A wiadomo, że łatwo tam nie jest. Pogodzić wszystkie interesy - załogi, związków, prezydenta...

- Zgadzam się, że to wyzwanie i trzeba wziąć pod uwagę wiele elementów. Ale rozmawiałem i ze związkowcami, i z prezydentem, i z radą nadzorczą. Zaakceptowali moją wizję. Teraz muszę ją realizować. Priorytety są dwa. Po pierwsze, doprowadzenie spółki komunalnej do przekształcenia w spółkę pracowniczą i zorganizowanie pracy tak, by była ona jak najbardziej efektywna. Sama struktura nie jest zła, trzeba ją tylko nieco uporządkować, dokonać innego podziału kompetencji. Druga rzecz to doprowadzić do takiej sytuacji, by nie naruszając bezpieczeństwa finansowego zakładu, wypłacić podwyżki.

Ma Pan jakiś wzór spółki pracowniczej komunikacyjnej?

- Nie, bo przyznam, że takiego łamańca nie spotkałem. Z reguły spółka pracownicza obejmuje 85 proc. udziałów w firmie, a 15 proc. rozdysponowuje się jako akcje. Więc faktycznie jest jeden właściciel. Tu mamy podział, ale jestem dobrej myśli. Trzeba dobrze poukładać tę spółkę i będzie można myśleć o dywidendzie.

Czyżby oznaczało to, że sytuacja spółki nie jest taka zła?

- Wie Pani, to wszystko zależy od tego, jak się czyta księgi.

To jeszcze w tym roku będą podwyżki?

- Na pewno. To konieczność, bo inaczej nie będzie miał kto jeździć autobusami. Dostosować je tylko muszę do kondycji spółki.

Kiedy spółka będzie już w dobrej kondycji finansowej?

- To zależy od zakupu nowych autobusów. Jeżeli nie musielibyśmy w przyszłym roku wydać na to 10 mln zł, to uzyskalibyśmy na koniec dwucyfrową rentowność. W innym przypadku będzie ona mniejsza. Ale zysk będzie.

Będzie Pan miał zastępców?

- Postawiłem warunek, że zarząd musi być jednoosobowy. Muszę mieć możliwość podejmowania samodzielnych decyzji. Ale oczywiście dobiorę sobie grono najbliższych współpracowników. Myślę, że za kilka dni ich państwu przedstawię.

źródło: Gazeta Wyborcza

możliwość komentowania została wyłączona