Informacje

- Do planu wrócimy po 20 listopada. Na moje biurko musi trafić wraz z opinią rady nadzorczej - mówi Krzysztof Żuk, zastępca prezydenta Lublina, odpowiedzialny za kondycję spółek komunalnych. Rada nadzorcza chce dopracowania projektu uzdrowienia miejskiego przewoźnika, który w tym roku może zanotować nawet 22 mln zł straty.

Reanimacja spółki stojącej na granicy finansowego upadku - takie zadanie stanęło w lipcu przed Krzysztofem Mikułą, który zastąpił w fotelu prezesa MPK Grzegorza Jasińskiego. - Plan naprawczy przedstawię do października - obiecywał Mikuła po objęciu stanowiska. I przedstawił. Według Mikuły lekiem na chorobę drążącą MPK powinno być przede wszystkim podłączenie do kroplówki ze źródłem w miejskiej kasie. Rada nadzorcza planu nie zaakceptowała, bo zabrakło wizji działania przedsiębiorstwa przez najbliższych kilka lat.

- Prezes skupił się na przedstawieniu zmian organizacyjnych, które miałyby poprawić zarządzanie spółką i zmniejszyć koszty jej działania - mówi Żuk. Mikuła dostał więc dodatkowy czas na pracę nad planem i nadal go opracowuje. Jego zadanie może skomplikować dymisja Grzegorza Jasińskiego, wiceprezesa spółki, który odszedł ze stanowiska pod koniec poprzedniego tygodnia. Jasiński miał odciążyć Mikułę od technicznej strony działania MPK, tak aby nowy prezes mógł skupić się na sprawach finansowych. Poniedziałkowy "Nowy Tydzień w Lublinie" zasugerował, że także czas Mikuły na fotelu prezesa jest już policzony.

- Nie mam podstaw, by oceniać prezesa. Taką podstawą będzie plan naprawy przedsiębiorstwa - krótko komentuje spekulacje Żuk.

Spółce nie grozi upadłość, bo miasto stale dokłada do działalności MPK. Na październikowej sesji rady miasta przegłosowano zastrzyk finansowy dla spółki - 20 mln zł. Władze miasta szykują w przyszłorocznym budżecie kolejne 20 mln zł dla MPK.

- Znaczna część tych pieniędzy musi pójść na zakup nowego taboru. Wszyscy widzą, co jeździ po Lublinie - zaznacza prezydent Żuk.

źródło: Gazeta Wyborcza