Wszystkie Ze Szczecina W skrócie Z kraju Według linii

Szczecin artykuł

FPS: czy mamy sprzedawać tramwaje na Wenus?

akr, Gazeta Wyborcza,

dodane przez end

- Trzymamy pod parą cały zespół, jesteśmy gotowi do pracy - twierdzi Zbigniew Naskrętski, prezes Fabryki Pojazdów Szynowych z Poznania, która walczy o zdobycie kontraktu na dostawę sześciu tramwajów niskopodłogowych dla Szczecina.
O tym przetargu pisaliśmy już kilkakrotnie. FPS, jako najtańszy oferent, ma wygraną w kieszeni. Ale spółka Tramwaje Szczecińskie nie chce tej oferty przyjąć m.in. ze względu na brak doświadczenia oraz możliwości finansowe spółki. Poznańska firma uważa, że to argumenty nietrafione. Sprawę rozstrzygnie sąd. Podobna sytuacja jest w Krakowie, który także nie ma ochoty na produkty FPS.

Rozmowa ze Zbigniewem Naskrętskim



Andrzej Kraśnicki jr: Miejskie spółki nie mają zaufania do waszej firmy. Co pan na to?

Zbigniew Naskrętski: - Dysponenci środków publicznych jak dżumy boją się produktu spółki skarbu państwa. Nie wygrywamy przetargów - źle. Wygrywamy - jeszcze gorzej. To jakiś zwariowany krąg. Nie rozumiem tych obaw.

Wasza fabryka kojarzona jest przede wszystkim z nieudanym, awaryjnym prototypem tramwaju Puma. Trudno się dziwić, że zamawiający nie wierzą, że mając taki dorobek wykonacie dobry tramwaj.

- Nie oferujemy Szczecinowi Pumy. Konstrukcja dla Szczecina będzie całkiem inna, poza tym, że bazować będzie na sprawdzonych w Pumie wózkach, które świetnie sprawdzają się na polskich torach. Dziś mamy dokumentację na szczeciński tramwaj. Jesteśmy przygotowani do realizacji kontraktu.

Nie sądzi pan, że wydające dziesiątki milionów złotych miasta mają prawo do sprawdzonych produktów?

- Jeśli tak by się to miało toczyć, to jak mielibyśmy wejść na rynek? Wyprodukować trzy tramwaje dla planety Wenus, objeździć je i dopiero zdobyć referencje? Jeśli tak będziemy postępowali, nie będzie konkurencji.

Przecież konkurencja jest. W różnych przetargach warunek "doświadczenie" spełniło po pięć, sześć firm.

- Oprócz jednej były to firmy zagraniczne.

To przecież nie jest wada. Ktoś, kto chce wejść na rynek, może najpierw kooperować z bardziej doświadczonymi producentami. Ci, którzy kupują tramwaje, nie muszą eksperymentować.

- Jeżeli nasza oferta jest tańsza od innych o kilkanaście milionów złotych, to nie wiem, czy to można nazwać eksperymentem. Mamy po prostu lepszą ofertę.

A wasza kondycja finansowa?

- Projekt umowy przewiduje, że dostalibyśmy zaliczkę w wysokości 25 procent. Są też kredyty kupieckie, możemy też dostać kredyt z banku. Klimat jest jednak taki, że usiłuje się nam udowodnić, że nie wykonamy kontraktu.

źródło: Gazeta Wyborcza

3 komentarze