Forum
Możliwość pisania na forum dostępna jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Czy stanie komunikacja miejska?
Nawet 20 mln zł może kosztować budżet Szczecina, jeśli miasto ugnie się pod żądaniami związkowców, którzy chcą podwyżek płac o 30 proc., w przeciwnym razie sugerują, że może dojść do strajku w komunikacji miejskiej.
wysłane przez torwid 67
Nie chce mi się odpowiadać każdemu z osobna, a i nie ma to większego sensu. Spróbuję się streścić. 1. Fakt, że spora część motorniczych i kierowców ma na rękę niespełna 2 tys. Ale do ogólnych danych liczy się cała wypłata, z nadgodzinami, weekendami itp, więc wasze insynuacje, że dyrekcji wygodniej jest podawać średnią ponad 3 tys. brutto są nie na miejscu. Takie są w tym kraju przepisy i zasady i nic nie zrobimy. Żeby przeżyc robisz 300 proc. normy, masz za to zapłatę, wię potem nie płacz, że ktoś Ci zawyża średnią i każe płacić większe podatki. 2. Nie każdy zarabia 1200 czy 1500 na rękę, bo znam motorniczych, którzy samej podstawy mają 2,5 tys. i więcej. I wcale nie mam im tego za złe. Z nadgodzinami, weekendami i zleceniami mają znacznie wiecej. 3. Własnie myślenie w stylu, że wszystkim, także kierownikom i dyrektorom należy sie proporcjonalna podwyzka, jest zgubne. Bo choc przyznaję, że motorniczy, kierowca czy mechanik powinien miec komfort, spokojnie pracować i utrzymywać rodzinę, to akurat w MZK mamy zdecydowany przerost zatrudnienia i spora część ludzi trzeba po prostu pogonic. Nie tylko z dołu, także, a moze przede wszystkim z wyższych stanowisk. Ale nie może byc tak, że wagon ma przez tydzień wpisywana tę sama usterke, przez różnych motorniczych, ale ani mechanicy, ani ich zwierzchnicy się tym nie przejmują. W SPPK jest 160 osób, w tym ok. 100 czy 120 kierowców, kilkanaście osób zaplecza, 3 kierowników, prezes i ksiegowa. W SPAK bodajże na 200 osób jest 160 kierowców. A w MZK jest dużo gadania, mało konkretów i 255 tyrających motorniczych na 700 zatrudnionych. te proporcje mówia same za siebie. 4. I na koniec: przykład z nauczycielem jest chybiony. Po kilku latach pracy ma 800-1000 zł. Fakt, z 5 godzin dziennie w szkole. Ale poza użeraniem się z bvezczelnymi małolatami dochodzi dźwiganie i spradanie zeszytów w domu, pisanie debilnych konspektów lekcji, które trzeba przedstawic dyrekcji i radzie pedagogicznej, raporty dla kuratorium, odpowiedzialnośc za słabe wyniki na sprawdzianach i testach bo małolatom nie che sie przykładać do nauki, a wakacje i ferie, których nauczycielom zazdrości społeczeństwo wbrew pozorom przeważnie upoływaja w szkolena przygotowywaniu programów nauczania. Poza tym każdy z nas - motorniczy, spawacz, piekarz, dziennikarz, czy inny urzednik urlop i wyjazd z rodziną może zaplanowac w dowolnym terminie. Nauczyciela nikt nie puści w połowie czerwca czy września. może zaplanować 2 tygodnie wczasów z dziećmi w lipcu lub sierpniu. Ale to nikogo z nas nie obchodzi.
-- Przełożony ma ZAWSZE rację, niestety...
-- Przełożony ma ZAWSZE rację, niestety...
Przełożony ma ZAWSZE rację, niestety...