Forum

Po pierwszym dniu pragnę zauważyć jeden ważny szczegół. Odkąd odeszły szczytowe "siódemki", na linii zrobił się lekki chaos. Dzisiaj rozmawiałem z kilkoma osobami, które miały okazję pojawić się na linii 7. Wszystkie jednogłośnie opowiedziały się, że to co zrobiono w ZDiTM jest do kitu.

Mówili, że nie wszyscy wchodzili do tramwaju, mimo że ludzie odsuwali się od drzwi nie pozostawiając wolnych luk. Poza tym wiele osób zostawało na przystanku. Aby mogła do pojazdu wejść kobieta z wózkiem dziecięcym ktoś ten pojazd musiałby opuścić.

Niestety Tramwaje Szczecińskie tutaj się nie popisały chęcią oszczędności. Żeby było ciekawiej to te osoby nie prowadziły 30-metrowego Swinga (poza 1 osobą), tylko nieco ponad 36-metrowy skład Tatr KT4Dt.

Motorniczy X mówił, że drzwi nie mógł domknąć, bo w napchanym wagonie ludzie zasłaniali fotokomórki. Nikt nie chciał wysiąść i poczekać na kolejny tramwaj.

Motornicza Y mówiła, że miała problem z hamowaniem na Żołnierskiej w stronę Turkusowej, bo jak na Krzekowie wsiadł jej tłum zajmujący obydwa wagony, to praktycznie skład sunął po mokrej szynie prawie 40 metrów. Później na odcinku Żołnierska - Wawrzyniaka nie jechała szybciej niż 25 km/h.

Z kolei Motorniczy Z prosił część pasażerów o opuszczenie pojazdu, by Swingiem mogła jechać osoba na wózku inwalidzkim, ponieważ kolejna brygada była złożona z dwóch przegubów.

Już na wstępie przeczuwałem, że tak się stanie z linią 7, gdyż jest najbardziej obleganą linią w godzinach szczytu. I obcięcie jej spowodowało takie skutki. Wielu ludzi jest zbulwersowanych.

Mam nadzieję, że ten post dotrze do prezesa i zobaczy co się dzieje na mieście, podczas gdy on bierze nagrody za nic. Teraz powinien sam usiąść za pulpitem tramwaju i zobaczyć jak to jest prowadzić maszynę mając na sumieniu bezpieczeństwo swoje i prawie 330 osób ze składu KT4Dt. Może ktoś się nagle obudzi i zacznie płacić godziwą pensję dla prowadzących tramwaje, bo jak tak dalej pójdzie to kolejni się zwolnią. A niebawem na emeryturę ma przejść przynajmniej 15-20 osób, więc problemy kadrowe jeszcze bardziej się zagłębią.

Swoją drogą dziwi mnie fakt, że teraz nie organizują kolejnych kursów. Jest wielu chętnych, dużo jest na liście rezerwowej. Nie mogą z niej ludzi pościągać? Kolega poszedł osobiście zapytać się o kurs tramwajowy, po czym kobieta w biurze odparła: "Nie organizujemy w najbliższym czasie kursu. A skąd Pan jest?". Czyżby w TS panowała klika i zatrudniali tylko ludzi "lepszego sortu"? Jak dla mnie takie podejście do potencjalnego chętnego to błazenada. Potem się dziwią, że ludzi im brakuje.

-- "- Panie! Ziemniaki Pan wieziesz? - A z którego worka się wysypała?" codzienność na linii 61.